Hunę można też określić jako "filozofię aloha", albo "podążanie za duchem Aloha", gdzie zasadniczo sekret wygląda tak:,

Aloha, miłość to pełne radości (oha) dzielenie się (alo) życiową energią (ha) w chwili obecnej (alo).

Nie wiedzieć czemu kiedy tą definicję podaję w większej grupie, pada pytanie o zdradę i koncepcje zdrady na hawajach: Z tego co mi wiadomo, o ile społecznie luźno podchodzono do młodzieżowych miłostek i seksu, to zdrada małżeńska nie była mile widziana. A zresztą: w dużej grupie "o'hanie" wszyscy wszystkim na ... patrzą i komentują, tak to jest, natura ludzka się nie zmienia. Wracając do spraw poważniejszych:

Hawajskie aloha ma wiele znaczeń i odcieni, obejmuje szereg pozytywnych i miłych zachowań zawartych pomiędzy "Witaj" i "Dowidzenia":

Miłość,  kochanie czegoś lub kogoś, oddanie, współczucie, litość, sympatię, współczucie, szczodrość, pozdrawianie,powitanie, ukochaną/ukochanego, kochaną osobę, kochanie, bycie miłym, bycie współczującym, szczodrość, okazywanie oddania, okazywanie czułości, pamiętanie z uczuciem, cześć!

Jak zwykle huna ma być pragmatyczna, a zatem przyjrzyjmy się ideom ducha aloha, czyli siedmiu zasadom huny bezpośrednio odnosząc je do miłości, żeby było łatwiej trochę, ale tylko trochę orientując się na życiowo ważne związki damsko męskie.

IKE - Miłość jest tym, czym myślisz, że jest.

Nasza własna definicja miłości wpływa na doświadczenie miłości. Jeśli definiujesz miłość jako "stan zakochania"  "zobowiązanie do budowania związku" "odpowiedzialność za kogoś" to z każdą tych lub innych definicji będą się wiązać różne zachowania i sposób odczuwania.Najprościej to zauważyć na przykładzie: Np "Miłość to stan zakochania" będzie sprowadzało się do badania własnych odczuć"czy iskrzy i są motyle?",  próbie angażowania się w sytuacje, aby one były i np. nagłymi doświadczeniami wygaśnięcia miłości, gdy owych motyli brak.

Z kolei "Miłość to budowanie czułej i intymnej relacji" będzie bardziej zależna od zachowań naszych niż od odczuć, ale możemy przeżywać wzloty i upadki w zależności od ilości owych zachowań budujących czułość i intymność.

Z tej perspektywy nigdy nie ma problemów z brakiem miłości w świecie, związku - problem jest ewentualnie ze sprzecznymi definicjami czy zbyt dużą ilością strachu lub gniewu uniemożliwiających CHWILOWO doświadczanie miłości.
Definicje z natury mogą się różnić: "Miłość to wracać do domu, dostać zupę, i darmowy seks raz czy w tygodniu" "Miłość to mieć kogoś, kto skomplementuje, do kogo można się przytulić i na kim polegać" "Miłość to wartość" "Miłość to uczucie" "Miłość to sposób działania" są równouprawnione, ale w obrębie jednostkowych kryteriów, sposobów postrzegania mogą się wykluczać całkiem gwałtownie jak dowodzi życie ;)  Zresztą tam gdzie istnieje dużo strachu i gniewu definicje miłości same w sobie mogą sprawiać problemy "Miłość to działanie dla cudzego dobra" podszyte strachem i gniewem może doprowadzić do rękoczynów!

Co sugeruję? Inne i odmienne definicje miłości mogą koegzystować!!! z miłością :)

Co przenosi nas w wymiar praktyczny wart podkreślenia:

Świadomość miłości jest czymś do wypraktykowania.   

Innymi słowy czy doświadczasz miłości w różnych postaciach jest w 100% zależne od ciebie! Od tego czy ćwiczysz się w tym, by poszerzać, uelastyczniać, urealniać swoje definicje miłości i działania na nich oparte.   Nie od konkretnej osoby z którą jesteś, czy nie jesteś!

Ta definicja też się sprawdza w kwestii seksu: nasze odczucia są wzmacniane zarówno przez założenia, jak i przez...świczenia. Jeżeli CHCEMY możemy "dotrzeć" się z partnerami i pogłębić nasze wrażenia patrz: tantra.

 

KALA- Nie ma granic miłości, ale ograniczenia są przydatną iluzją.

Innymi słowy: Miłość jest wszędzie, ale związki warto budować  na jasnych, uzgodnionych zasadach i ew. uprzedzać o ich zmianach. Zamąćmy trochę przykładem, z perspektywy tych zasad i tej myśli:

Mogę głęboko kochać Halle Berry, zwłaszcza w roli Storm, są pewne tego oznaki. Jednocześnie mogę być święcie pewien, że Halle Bery kocha mnie (świetny temat na nagłówki: Halle Berry zakochana w szamanie z polski ;)), bo miłość jest wszędzie. Jest wiele form miłosnych układów.

I jednocześnie muszę rozczarować Halle, nie będziemy razem.(Kolejny nagłówek: Szaman z polski odrzuca samą Halle Berry!), nie będę wysyłał ani miłosnych listów, ani się oświadczał, ani biegał  w poszukiwaniu... bo moje reguły i ograniczenia, definicje co do formy miłosnych układów są inne. (Ten układ który mam z Halle mi wystarcza ;)). Zwłaszcza nie będę myślał w kategoriach "długoterminowego związku" z prostych przyczyn, z których główne A)"nie znamy się tym fragmencie rzeczywistości gdzie spędzam najwięcej czasu, nie wiem jak mnie traktuje  i jak będzie reagować na moje zachowania" oraz B)"mogę sobie różne rzeczy wyobrażać i doświadczać, ale co z tego"?

Pytanie "I co z tego?" lub "Naprawdę?" podparte  jest dosyć dobrym filtrem bezmyślności ułatwiającym nam, pozostanie w obrębie przydatnych ograniczeń i poszukiwanie elastyczniejszych form myślenia: "Pomiędzy nami iskrzy" - I co z tego? " "Pomiędzy nami już nie iskrzy" - I co z tego? "On/ona dobrze mnie traktuje" - I co z tego? "On ona mnie źle traktuje" - Naprawdę ?

weźmy częsty przykład np.

"On/Ona mnie podnieca" - I co z tego ? "Jest jakieś kosmiczne prawo, że jak jest napięcie seksualne, to jest groźnie i musi skończyć się w jeden sposób? w łóżku albo dożywotnim związku?"

"On/Ona już mnie nie podnieca" - I co z tego? "A to znaczy, że nigdy nie będzie? i nie zacznie od nowa? I podniecenie nie ma nic wspólnego z tym co sam/sama robisz, tylko osoba na zewnątrz ma magiczny pstryczek: pstryk - podnieca, pstryk nie podnieca?"

"nie mam ochoty na seks" - I co z tego? " Nie słyszałeś/aś o grze wstępnej? To taki pomysł służący pobudzeniu i dobremu samopoczuciu..a nie wstęp do rozładowania napięcia"

"mam ochotę na seks" I co z tego ? "Umrzesz jak nie wepchniesz/nie wepchną ci ? Druga strona też musi mieć czy natychmiast się zgodzić, uszy ci eksplodują"

"On/Ona mnie kocha" - I co z tego? "Ktoś mówi "kocham ciebie" i zyskuje magiczna władzę nad twoim życiem, albo ty nad jego? Wystarczy ci powiedzieć: kocham i już? spełnisz wszystkie zachcianki?"

"On/Ona mnie już nie kocha" - I co z tego? "To taki obowiązek narodowy, w związku można jedynie twierdzić, że się kocha? Zachowywać jakby było zakochanym po uszy? Uczucie musi być jednakowo silne, nie może raz być słabsze a raz mocniejsze?"

Te pytania są o tyle skuteczne, bo najczęściej o związkach NIE MYŚLIMY, tudzież myślimy, że myślimy, powtarzamy jak katarynka tezy zasłyszane np. od partnerów, czy przeczytane w gazetach, czy telewizji. A im więcej strachu i gniewu, to tym częściej takie tezy zmieniają się w niepodważalne chronione wielkie i absolutne prawdy.

Druga strona tej przydatnej iluzoryczności, cyzli uznania ograniczeń świata jest prostsza: W związku mamy tyle, ile sobie obopólnie uzgodnimy. Jakoś! :) Innymi słowy definicje miłości, kryteria podlegają negocjacjom, ustalaniu obustronnemu i ten proces jest w zasadzie ciągły Bardzo często przebiega to automatycznie tj. uznajemy naszą definicje za słuszną i obowiązującą...do czasu gdy się nie okaże że jest inaczej. Podstawowa zagadka wszechświata: "Skąd niby partner/ka w danej relacji ma wiedzieć, że myślimy tak, a nie inaczej?"

To dzieci mają tak, że sprawdzają jak daleko można sie posunąć, ten czynnik zajmowania zachowaniami "lepiej prosić o wybaczenie niż o pozwolenie" oczywiście nosimy w sobie. To jest fantastyczne, ale to werbalizacja zasad, czy akceptacji lub braku daje szansę drugiej stronie na odniesienie sie (dla furiatów: jak wrzeszczysz na drugą stronę, to to jest komunikowanie złości/strachu - uczucia, odczucia a nie uzgadnianie reguły. Dzieci też czasem wrzeszcżą, że chcą coś, i co z tego?;))

MAKIA - Miłość podąża za decyzjami i uwagą.

Od tego na co się decydujemy i czemu poświęcamy uwagę zależy to, co kochamy: Wygląd, partnera, dzieci.. narzekanie, marudzenie, strach, wściekanie się i inne rozrywki na czas nudy.

Można nawet prościej:

Miłość to podjęcie decyzji, że się kocha i jest kochanym.

To, aż takie proste i z samej natury do niczego, kompletnie niczego nie zobowiązujące, za to mające znaczący wydźwięk emocjonalny. No i praktyczny: W każdym momencie możesz zdecydować, że kochasz i jesteś kochany/a.


MANAWA - Miłość to uczuciowe zaangażowanie, obecność w tu i teraz.

To kolejna z prostych wskazówek dla niezorganizowanych czasoprzestrzennie "Mieszkamy ze sobą 2 lata, piorę, gotuję i myślę tylko o nim, ale czy ja go kocham?". Doskonała wskazówka dla panów, którzy nie wiedzą po miesiącu wracania z pracy o 20-20 i słyszą nagle wyżut "Ty już mnie nie kochasz".

Manawa to określenie serca, czułego myślenia o kimś i o czymś...

ALOHA - Miłość to radosne dzielenie się energią życia.

To jest wymiar kryterium miłości: radość i szczęście. Tak samo jak podejście z tej filozofii: wzmacniamy to co dobre: Miłość jest wszechobecna, a krytyka strach i gniew, stres i opór, wątpliwości są jedynie chwilowe i niezależne od obecności lub nieobecności zewnętrznej osoby. Zaraz zaraz: to jeżeli ta cholera, mnie wkurza bo pyskuje gdy...

Tak, to niezależne od drugiej osoby. strach, gniew to twoja reakcja, ale czy naprawdę myślisz, że reagując pod ich wpływem osiągniesz lepsze rezultaty niż negocjując zmianę zachowań na spokojnie i z pielęgnowaniem pozytywnych uczuć?

 

Przy okazji, kolejna wskazówka z tej zasady, co do miłosnych zachowań:

Wspólne robienie różnych rzeczy i bycie zadowolonym z tego.

W hunie, Miłość jest ZAWSZE, ALE TO ZAWSZE POZYTYWNA! Z perspektywy tych idei: Nieszczęśliwe zakochania czy poświęcenia się dla ... to zwyczajnie nie miłość (wyraz konfliktu mentalnego, czy frustracji długotrwałym wysiłkiem).

Matka opiekująca sie dzieckiem i decydująca się na nadludzki wysiłek, tak, to miłość. Zmęczenie i robienie wyrzutów "bo ja się tak poświęcam" - nie, to nie miłość do dziecka, to kiepsko wyrażana miłość do dobrego samopoczucia i  np. nieznanego kogoś wspierającego w takim doświadczeniuitp.

Wierność małżeńska i orientacja na jedną lub kilka(poligamicznie;)) tak, to miłość. Tezy, że coś poświęcamy i fantazjowanie, traumatyzowanie, wyrzuty dla drugiej strony, bo .... nie, to nie miłość do tego kogoś, to kiepsko wyrażana własna miłość do jakiegoś rodzaju doświadczeń (np. druga strona bardziej się angażuje)

Żywienie czułych uczuć do jakiejś osoby, życzenie jej dobrego i cieszenie się każdą minutą przebywania tak, to miłość. Fantazjowanie o wyrwaniu jej ze zwiążku, czy zakończenie własnego, chęć zawłaszczenia czy przywłaszczenia by realizować życiowe plany pt to partner/ka dla mnie, to nie miłość do tej osoby, to kiepsko wyrażana miłość do lepszej wizji własnej osoby i własnego życia.

W naszej kulturze mamy wiele gier opartych na poczuciu winy czy strachu, dominacji czy spychaniu wątpliwości w niebyt za pośrednictwem napięcia i tworzących dziwne powiązania mentalne: "miłość = ból = poświęcenie = obowiązek"  z przemieszanymi w dodatku osobami:

"skoro ja cię kocham, to ciebie to ma zaboleć, a zatem poświęć się a ja ci się zobowiążę do jęczenia o własnym poświęceniu do końca życia, będziemy mieli dziecko i to będzie twoja nagroda, pod warunkiem, że będziesz dzielnie znosił mojego PMSa i oziębłość, bo oznajmiam, że wtedy seks mnie nie będzie interesował, ani twoje odczucia, a ja zniosę twoją nieodpowiedzialność i brak zainteresowania pod warunkiem, że ani ja, ani żadna znajoma nie przyłapie cię z inną a dzielnie przyniesiesz wypłatę, jako i ja przynoszę dzięki temu nie cierpiąc samotnie nonsensu żywota swojego, a żale i niespełnione marzenia upakujemy w swoim biologicznym przedłużeniu" etc.

Dla nieumiejących czytać: kwestionuję niepisane zasady i ciągi myślowe wsparte strachem, gniewem etc, tworzące cyklicznie eskalujące problemy tj bombę od czasu do czasu wypalającą i robiącą dużo huku  a stojące w wielu, ale to wielu przypadkach za "długoterminowymi, monogamicznymi związkami" a nie długoterminowe, monogamiczne związki. Te same zachowania wielokrotnie daje się uzyskać z dużo lepszych i mniej stresujących przyczyn.

MANA - Miłość to siła łącząca.i perpetum mobile dające więcej siły: natura świata.

W hunie miłość to podstawowe źródło siły, motor napędowy: zaczynając od grawitacji gwiazd, poprzez oddychanie i odżywianie po idee, rozwiązania, na silniku spalinowym i  seksie oraz dna skończywszy. Nie znam innego systemu tak całościowo osadzonego w tej pozytywnej koncepcji świata i stawiającego na rozwój pozytwnej wizji świata, no może buddyjska koncepcja "natury umysłu, będącej źródłem wszelkich pozytywnych cech, dobroci współczucia" i kilka elementów praktyki tantrycznej.

I to nie chodzi o "Kosmiczne źródło wszechłaski doskonałej i jedynej miłości nie mającej nic wspólnego z tym brudnym świem" ale o pragmatyczne myślenie i odczuwanie kategoriami miłości, rozwijanie percepcji.  Kulturowy szok dla wyznawców koncepcji "grzechu pierworodnego" i "wykopali nas z nieba, spadliśmy my świetliści w ten syf cielesny"

Powtórzę wniosek: CAŁA ALE TO CAŁA MOC, siła wpływu na siebie świat, ludzi pochodzi Z MIŁOŚCI. Czy to się tyczy przywództwa, czy silnika samochodu, promieniowania kosmicznego, czy prądu w gniazdku. Od jasnowidzenia i działania duchów po lekarstwa i medycynę klasyczną, problemy fizyki teoretycznej i grę w szachy przez internet, wszystko bazuje na mocy miłości: Bo mamy moc takiego interpretowania! możemy interpretować nasz świat z miłością...

No może czasem doświadczamy tego w krzywym zwierciadle, i prąd kopie, ale jak kopie to z miłością w tle ;)

 

PONO - Środki pełne miłości prowadzą do rezultatów pełnych miłości.

Innymi słowy: miłosnej relacji nie zbudujesz środkami, ideami i opartymi na wątpliwościach strachu, gniewie i napięciu. Nie przeczę, że z takich postaw potrafią pojawić pozytywne uczucia i być inicjatorami zmian:

Z wątpliwości może wziąść się gruntowne przemyślenie czegoś

Z gniewu może wziąść się dokładna świadomość zasad i siła do wdrażania ich.

Ze strachu może pojawić się mieszanka fascynacji i zdrowa ostrożność.

Z napięcia potrafi pojawić się rozluźnienie i ulga,

Tylko warto temu pomóc miłosnymi środkami. I nie mówię tu o afrodyzjakach, a o decyzjach, uwadze, zaangażowaniu.  Prościej na przykładzie: O to stary dobry przepis na doświadczenie kosmicznej, boskiej miłości:

Zbierasz grupę ludzi na jakieś 100-200 godzin łącznie:Podsycasz ich wątpliwości co do ich miejsca w życiu i świata wokół, grasz na strachu przed nieznanymi siłami i gniewie na żyjacych inaczej, budujesz frustrację dotychczasowym postępowaniem, wprowadzasz zasady stymulujące napięcie a następnie uczysz jakiejś formy skupienia i relaksacji: Im więcej napięcia, tym większe doznanie pozytywnych odczuć w ramach tego drugiego medytacyjnego, czy modlitewnego procesu. Większe doświadczenie kosmicznej miłości, szczęścia..również tego promieniującego od ciebie i z grupy.

Efekt: Mamy dużo całkiem zadowolonych katarynek: powtarzających miłość, miłość miłość, miłość to to, miłość to tamto...i jeszcze więcej ludzi nimi zestresowanych, pełnych wątpliwości, gniewu i frustracji.

Ta zabawa trwa od paru tysięcy lat, a pragnienie miłości, kochania i bycia kochanym jest tak silne, że ludzie angażują się pomimo oczywistych dowodów, że to nie działa. Podobnie dzieje się w związkach!!!

Zwyczajnie, tam, gdzie to ma działać, od samego początku, no może od środka..dajmy na to Krakowskim targiem w 80% przypadków potrzeba idei opartych na miłości, wtedy to jest skuteczne, zarówno w wersji 1-1 jak i na większą skalę grupową czy społeczną.

Te idee są proste i wręcz wszechobecne. Zwyczajnie przegapiamy ja z powodu ich PROSTOTY w poszukiwaniu czegoś większego, mocniejszego, poruszającego, uduchowionego, gratyfikującego, intelektualnego..

C.D.N.

Tymczasem, odrobinę mniej poważnie:

You must install Adobe Flash to view this content.
You must install Adobe Flash to view this content.

Skomentuj:

You must be logged in to leave a reply. Login »